Od urazu do rehabilitacji

Medycyna zajmuje się problemami zdrowotnymi. Jej celem jest między innymi stwierdzanie, co złego dzieje się w ciele człowieka, jaka choroba trawi jego wnętrzności. Jednakże nie tylko to, bo także zagadnienia związane z zapobieganiem, diagnostyką i leczeniem tychże wstrętnych chorób. Pytaniem właściwym dla medycyny, albo raczej tematem rozważań będzie zatem: skręcenie stawu skokowego a rehabilitacja. Jaki jest między nimi związek? Otóż związek ten zachodzi niemalże automatycznie. Otóż dany człowiek na przykład wykonuje trucht dookoła miejskiego parku, gdy nagle doznaje kontuzji lewej kończyny dolnej. Okazuje się, że jest to właśnie nasze skręcenie stawu skokowego. Taka diagnoza została w tym przypadku postawiona. I co teraz? Nadchodzi czas leczenia pourazowego. To zazwyczaj długotrwała lub trwająca nieco krócej faza medycznego zajęcia się tym problemem. Leczenie będzie się głównie objawiało poprzez stosowanie różnego rodzaju medykamentów. Niejednokrotnie może być także poprzedzone interwencją chirurgiczną, czyli po prostu operacją lub zabiegiem. Czas będzie zależał od tego, jak dotkliwy był to ureaz. Na szczęście mamy do czynienia z przypadkiem skręcenia, a nie zwichnięcia czy złamania. Dlatego też możemy się spodziewać dużo krótszego czasu zajmowania się leczeniem naszej dolnej kończyny, ucierpiałej w niefortunnym wypadku w trakcie joggingu.
Mieliśmy diagnozę i leczenie — teraz kolej na rehabilitację. Gdy noga już jest zaleczona, staw skokowy działa względnie prawidłowo, można rozpocząć proces rehabilitacji. Jest on szczególnie istotny ze względu na konieczność unieruchomienia leczonej części ciała. Proces rehabilitacji zazwyczaj ciągnie się niemiłosierni i wydaje się nie mieć końca. Dzieje się tak szczególnie ze względu na okropne kolejki do uzyskania możliwości odbierania świadczeń zdrowotnych z zakresu rehabilitacji. Najpierw czekać należy na termin związany z wizytą u lekarza specjalisty do spraw rehabilitacji. Taki lekarz spojrzy na nogę, poogląda ja dokładnie z każdej strony, zada kilka drobiazgowych pytań i najprawdopodobniej przepisze jakieś zabiegi z zakresu fizykoterapii lub fizjoterapii. Zdecydowanie ważniejsza jest tu fizjoterapia. Różni się ona od fizykoterapii tym, że polega na ćwiczeniu z fizjoterapeutą i przywracaniu nodze sprawności na poziomie sprzed wypadku. Zaś fizykoterapia to po prostu tak zwane zabiegi dokonujące się z użyciem różnych lamp, magnesów i innych dziwnych urządzeń, mające na celu przyniesienie ulgi w cierpieniu, zniwelowanie bólu pourazowego, podobnie jak każdy środek przeciwbólowy. A nie to jest przecież celem rehabilitacji. Walka bólem to czas leczenia — teraz czas rozruszać naszą nóżkę, by mogła znów ponieść nas dokoła parku i jeszcze dalej.
Jednak problemem kolejnym jest ponowne zapisanie się do kolejki. Oczekiwanie na zabiegi fizjoterapeutyczne, jak i na fizykoterapię może trwać nawet ponad rok. Chyba że ktoś woli zapłacić i zignorować pomoc Narodowego Funduszu Zdrowia i skorzysta z opieki płatnej. Wtedy może się spotkać z szybką, kompleksową i fachową obsługą. Niektóre poradnie przyjmują takich pacjentów od razu, podczas gdy refundowane zlecenia wykonują zgodnie z możliwą ilością wykonanych kontraktów w danym roku, wynikającą z umowy między placówką a Narodowym Funduszem Zdrowia. Jest to przykre, ale niestety prawdziwe. Jeśli więc nie mamy wystarczającej ilości pieniędzy, musimy uzbroić się w cierpliwość i najlepiej chodzić do pracy na rękach, żeby oszczędzić naszą dolną — dotychczas — kończynę. Czasem też w ogóle sami będziemy się musieli przekwalifikować, tak żeby móc się w tym czasie oczekiwania na świadczenia zdrowotne z czegoś godnie utrzymywać. Przecież 80% wynagrodzenia pozbawionego premii, dodatków za nadgodziny, pracę na drugiej i trzeciej zmianie oraz w dni wolne to często pensja głodowa. Szczególnie jeśli na utrzymaniu mamy całą gromadkę. Trzeba więc sobie jakoś z tym radzić. Można na przykład się zadłużyć, celem szybkiego wyzdrowienia i powrotu do pracy. Z ta ostatnią może też być problem, gdy za długo przeciągniemy nasze zwolnienie lekarskie — może się nam skończyć umowa, a pracodawca nie musi wyrażać chęci zatrudniania takiego nieproduktywnego w tym momencie pracownika. Wówczas powstaje problem. Aby temu zapobiec, dobrze jest właśnie się zadłużyć, wybrać na płatną rehabilitację, poćwiczyć z fizjoterapeutą, potem ćwiczyć też samemu w domu i dzięki temu dojść szybko do pełni zdrowia i powrócić w ramiona swojego szefa, który ucieszy się z naszego szybkiego powrotu i chętnie obdarzy nas dodatkową premią za lojalność, dzięki której spłacimy zaciągnięte w czasie zmagania z urazem nogi zobowiązania finansowe względem wierzycieli.
Jednak nie zawsze będzie tak kolorowo. Wówczas pozostaje nam płakać i czekać, aż nadejdzie jakieś rozwiązanie. Może nadejdzie.
Zatem widzimy, jaki związek zachodzi między skręceniem stawu skokowego a rehabilitacją. Jedno wynika z drugiego. Choć może mieć także inne powody do zaistnienia. Jednakowoż należy też zauważyć, że w każdym przypadku zarówno proces leczenia, jak i rehabilitacji będzie miał tendencje do uciążliwości dla pacjenta oraz personelu medycznego. Do najprostszych zadań medycznych towarzyszących urazowi należy diagnoza. Najprościej jest obejrzeć i zawyrokować. Jest to szybkie i nie wymaga większego wysiłku. Inaczej sprawa się miewa już z leczeniem, co pokazaliśmy wyżej, a tym bardziej z samą rehabilitacją, co zostało przedstawione przed chwilą. Dlatego też zdecydowanie najlepszym kierunkiem przebranżowienia w przypadku wypadku jest od pracownika fizycznego do lekarza diagnosty. Wówczas będziemy mogli też dokonywać w przyszłości autodiagnozy. Jednak niestety nie zmieni to dramatycznej sytuacji długotrwałego, a wręcz przewlekłego stanu oczekiwania na refundowaną rehabilitację. Niestety tak jest prawda i nie ma co jej podważać, gdyż byłoby to nieetyczne.
Dlatego należy unikać urazów jak ognia. Najlepiej każdy ruch wykonywać z należytą ostrożnością, pomijając poruszanie się w sposób przeciążający którykolwiek element naszego szkieletu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here